[vc_row][vc_column][vc_column_text]
[Materiał zewnętrzny]
[/vc_column_text][vc_column_text]
Największym przyjacielem człowieka jest, wedle przysłowia, pies. Z punktu widzenia survivalu i turystyki outdoorowej, ogromne znaczenie ma zaś możliwość ogrzania siebie, ciała, schronienia i żywności — przede wszystkim z pomocą ognia. Płomienie te ujarzmiamy na wiele różnych sposobów, aby móc później w terenie efektywnie przygotować gorący posiłek, albo zagotować wodę z niepewnego źródła. Niniejszy tekst jest krótkim przeglądem wielu różnych dostępnych metod gotowania na biwaku i w terenie.
[/vc_column_text][vc_column_text]
Źródło ciepła na wycieczce przydaje się przede wszystkim do gotowania wody i przygotowywania posiłków. Gotowanie wody jest jedną z najlepszych metod jej dezynfekcji, poza tym to metoda na przyrządzenie kawy czy herbaty. Na pieszej wycieczce z plecakiem mało kto będzie gotować ziemniaki na obiad, ale dania liofilizowane czy dania instant (do których niezbędny będzie wrzątek), uzupełnione o coś z puszki albo kawałek chleba, mają już dużo większy sens.
Oprócz tego, wrzątek można też wlać do stalowej butelki, która następnie zostanie wykorzystana w charakterze termoforu, do ogrzania wnętrza śpiwora.
Aby to jednak wszystko było możliwe, konieczne jest posiadanie skutecznej metody gotowania. Czyli odpowiedniego sprzętu, albo umiejętności.
Gotowanie na ognisku
Zacznijmy od rozwiązania, które wydaje się najprostsze, choć tylko na pierwszy rzut oka. Wystarczy znaleźć trochę opału, rozpalić ogień, a następnie można na ognisku ugotować w garnku dowolne danie albo doprowadzić do wrzenia wodę, czy wreszcie upiec kawałek mięsa.
W praktyce bywa to kłopotliwe. Na ognisku nie da się ustawić garnka, a ustawiony w nim będzie grzać się słabo. Trzeba poczekać aż do wytworzenia odpowiedniej ilości żaru, albo powiesić garnek nad ogniskiem. To zaś wymaga albo przenoszenia dodatkowego sprzętu, albo wykonania na poczekaniu odpowiedniej konstrukcji z dostępnych na miejscu materiałów.
Dużo wygodniejsze jest użycie ogniska typu Dakota, czyli umieszczonego w odpowiednio ukształtowanym otworze wykopanym w ziemi. Otwór musi mieć kanał doprowadzający powietrze do spalania. Nad ogniskiem wystarczy umieścić ruszt i już można gotować na nim praktycznie dowolne dania.
Nie w każdym miejscu, rzecz jasna, da się to ognisko rozpalić. I nie chodzi tu nawet wyłącznie o lasy, bo przecież nie na każdym polu biwakowym dopuszczalne jest rozpalanie ognia w dowolnym miejscu.
Turystyczne kuchenki gazowe (na butle i kartusze)
Nasi rodzice jeżdżąc pod namiot brali ze sobą zazwyczaj kuchenkę nakręcaną na duże, turystyczne butle gazowe. Te butle miały pojemność od 1 do 3 kg gazu i wystarczały na cały, długi wyjazd. Były za to strasznie nieporęczne i ciężkie.
Dziś kuchenki gazowe korzystają przede wszystkim z jednorazowych kartuszy gazowych. Paliwo w nich zawarte będzie droższe, niż z wielorazowej butli, ale ze względu na swoje gabaryty takie kuchenki są dużo wygodniejsze. Najmniejszy kartusz wraz z montowanym na nim palnikiem zmieścimy w środku metalowego kubka, w którym zagotujemy wodę. Wprawdzie kartusz pozwoli gotować przez krótki czas, to jednak na krótką wycieczkę może wystarczyć. Zresztą kartusze są popularne i łatwo dostępne w miejscowościach turystycznych, poza tym można po prostu wziąć sobie ich kilka na zapas.
Do zalet tych kuchenek należy łatwość obsługi i poręczność, a także wygoda, bo można łatwo regulować moc palnika, czyli szybko zagotować wodę albo powolutku coś dusić w większym garnku.
Wadą z pewnością jest cena paliwa w kartuszach oraz ich waga, w odniesieniu do ilości zgromadzonej energii.
Turystyczne kuchenki na paliwa ciekłe (benzynę, spirytus)
Kuchenki tego typu wywodzą się od lamp lutowniczych na benzynę i w pewnym momencie były niesamowicie popularne. Za czasów PRL radziecka kostka-breżniewka (kopia kuchenki szwedzkiej marki Optimus) była podstawowym wyposażeniem polskich turystów wyjeżdżających pod namioty. Dziś na powrót zyskują na popularności dzięki oczywistym zaletom.
Jedną z największych zalet jest możliwość korzystania z tańszych, łatwiejszych w przechowywaniu i nabyciu paliw. Bo benzynę ekstrakcyjną, rozpuszczalnik, można kupić w prawie każdym sklepie wielobranżowym w nawet najmniejszej miejscowości.
Zresztą najprostszą na spirytus kuchenkę można wykonać z dwóch puszek po napojach. Będzie zupełnie darmowa, a przy tym lekka i całkiem efektywna (choć pozbawiona możliwości regulowania wielkości płomienia).
Czajnik typu Wulkan
Czajniki tego typu, o ponadstuletniej historii (pierwsze wyprodukowała na początku XX w. istniejąca do dziś irlandzka firma Kelly Kettle), mają konstrukcję nieco podobną do samowarów. Ogień buzuje de facto w środku czajnika, a płomienie otoczone są wodą. Dzięki dużej powierzchni wymiany ciepła woda ogrzewa się dużo szybciej niż w przypadku stalowego kubka czy czajnika, bowiem ma przez blachę kontakt z płomieniami o wysokiej temperaturze.
Co ciekawe, bardzo podobnie funkcjonują kotły wodne i parowe w energetyce, gdzie rurki z wodą stanowią ściany kotła, a palenisko znajduje się w jego wnętrzu.
Z drugiej strony, te czajniki nie są pozbawione wad. Dość specyficzna konstrukcja znacząco zwiększa wymiary czajnika, który ze względu na rozmiary nie bardzo zmieści się w plecaku. Nawet najmniejszy Kelly Kettle (o pojemności 0,6 litra) ma 27 cm wysokości i 14 cm średnicy. Szczęśliwie w środku jest pusta przestrzeń, w którą można coś zawsze umieścić. Kelly Kettle sprzedaje na przykład zestawy z akcesoriami (garnek do gotowania z pokrywką, talerze, kubki), które są rozmiarami dopasowane właśnie do tej pustej przestrzeni.
Gotuje się w nim szybko i wygodnie, także ze względu na możliwość zastosowania różnych rodzajów paliw. Świetnie sprawdzają się nawet nieduże patyki oraz szyszki. Wystarczy więc nosić czajnik, ale nie trzeba nosić przy sobie paliwa. Wystarczy tylko sucha podpałka oraz źródło ognia: zapałki, zapalniczka albo krzesiwo.
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]